Ostatnio moja blogowa historia nie była zbyt
urozmaicona. Wszystko dlatego, że przepadłam w znanym cyklu, chwalonych przez
blogerów pod niebiosa. Domyślacie się o czym mowa? Tak jest, chodzi o trylogię
„Delirium” Lauren Olivier. Polecana mi już chyba przez każdego, modna i
elegancko wydana przygoda Leny w świecie, w którym miłość jest zabroniona.
Krótka uwaga informacyjna: w recenzji zawarte są opinie o wszystkich trzech
częściach, bo uznałam, że nie ma się co rozdrabniać, więc jeśli nie chcesz
natknąć się na spoilery (chociaż nie wierzę, że ktoś jeszcze dzieł pani Olivier
nie czytał) to przeczytaj tylko początek.
Poczynając już od tematu, książka zapowiadała się
ciekawie – wynaleziono lekarstwo na miłość. Teraz jest to temat tabu,
„zarażeni” są wytykani, szykanowani i unicestwiani. A o zarażenie wcale nie
trudno – remedium można podać dopiero po ukończeniu przez kandydata 18 roku
życia, a jak wiadomo to jest właśnie okres tych pierwszych zauroczeń. Główna
bohaterka Lena, której dzielnie towarzyszyłam przez trzy tomy, oczywiście ulega
zarażeniu. Oczywiście, bo w każdej książce dziać się coś musi. Szkoda tylko, że
tak wolno. Pierwsze pół książki dziewczyna nawet nie poznaje swojego wybranka.
Rozumiem, że zupełnie inny świat od naszego potrzebuje wprowadzenia, ale
poczułam się przytłoczona ilością informacji. Interesował mnie natomiast sam
zabieg, o którym niestety dowiedziałam się tylko, że „coś tam, pogrzebiemy w
mózgu”. Książkę co prawda czytało się szybko i przyjemnie, bez zaskoczeń i z
apetytem na część drugą.
Tom „Pandemonium” wprowadza nas od razu na głęboką
wodę, gdyż opowiada dwie odrębne historie – co się stało od razu po wylądowaniu
Leny w lesie i co ona robi ok. pół roku później. Pomijając fakt, iż nie znoszę
skakania sobie po czasach akcji jak kucyk pony po zielonej łące to Lauren
Olivier wyszło to całkiem zgrabnie. Na uczuciowy ring bohaterki wchodzi nowa
postać – Julian, który początkowo wrogi, pod wpływem uroku osobistego Leny
szybko zmienia nastawienie. Mimo, że mieliśmy właściwie powtórkę z rozrywki –
obserwowanie kiełkującego uczucia to ta część podobała mi się bardziej niż
pierwsza. Trochę więcej akcji, powiew nowych bohaterów i ciekawe opisy życia w
Głuszy sprawiły, że książkę czytało się jeszcze szybciej i przyjemniej niż jej
poprzedniczkę.
Wreszcie dochodzimy do „Requiem” czyli do wielkiej
porażki i kompletnego braku pomysłu. Przyznam się uczciwie, że spotkałam się
wcześniej z opiniami, że zakończenie trylogii pozostawia niedosyt i
rozczarowanie, więc z premedytacją szukałam spoilerów z kim na końcu będzie
Lena. I po raz pierwszy ich nie znalazłam. Zdziwiona takim stanem rzeczy
przeczytałam i... załamałam ręce. O ile cała akcja szła płynnie, mimo ponownie,
dwutorowej narracji to końcówka zburzyła cały ten trud. Miałam wrażenie, że
autorka sama nie mogła się zdecydować, który z kandydatów jest lepszy i
zostawiła furtkę dla obu. Biedni, wodzeni za nos, mężczyźni. Równie
niepotrzebna była śmierć Raven, w dodatku pokazana w tak beznamiętny sposób.
Bądź, co bądź była to jednak jedna z ważniejszych bohaterek. Nie było to godne zwieńczenie trylogii i
bardzo mnie zawiodło.
Słówko teraz o bohaterach. Przyznam się uczciwie, że
żadnego nie polubiłam. Było ich w bród, a mi nie towarzyszyło ani jedno
cieplejsze uczucie do któregokolwiek z nich. Lena przechodzi zmianę tak
drastyczną, że aż nieprawdopodobną. Z grzecznej, cichej dziewczynki przemienia
się w rebeliantkę, która nie zawaha się zabić. Również jej miłosne rozterki
zupełnie mnie nie przekonywały. Za każdym razem kiedy wahała się kogo wybrać,
ze znudzeniem wodziłam wzrokiem po tekście. Dalej, Alex – niby chłopak ideał.
Silny, przystojny, opiekuńczy. Świetnie. A gdzie wady? Idealni ludzie nie
istnieją, a on pozostał taki do końca, nie licząc dziwnych fochów w tomie
trzecim. Hana – idealny przykład na to jak w prosty sposób obalić koncepcję
całej książki. Okazuje się jednak, że remedium nie działa w sumie na nikogo, a
Hana jest tego świetnym przykładem. Widziałam dużo potencjału w postaci Raven,
której los niestety został brutalnie skończony, zanim zdążyła się rozwinąć.
Jedyną postacią, którą trzymała poziom był Julian. Może to z mojej dziwnej
sympatii do ofiar losu, ale był to jedyny bohater, którego przeżycia nie były
mi obojętne.
Język był prosty, bez żadnych lingwistycznych zawiłości.
Czasem wielokrotne powtórzenia tych samym opisów były aż rażące, szczególnie
słynnego „włosy w kolorze jesiennych liści”. Ładne porównanie, ale po
przeczytaniu go dziesiąty raz zaczęłam się zastanawiać czy autorka nie zna
innych określeń.
Mimo tych wszystkich wad, których nie omieszkałam
wytknąć, trylogię czytało się naprawdę przyjemnie i szybko, więc z czystym
sumieniem mogę ją polecić, każdemu kto odnajduje się w klimatach antyutopii.
Trylogię, a właściwie najchętniej jej drugą część, "Pandemonium" mogę z radością zaliczyć do październikowego wydania Trójki e-pik: książka z dwutorową akcją (teraźniejszość/przyszłość/przeszłość)
Trylogię, a właściwie najchętniej jej drugą część, "Pandemonium" mogę z radością zaliczyć do październikowego wydania Trójki e-pik: książka z dwutorową akcją (teraźniejszość/przyszłość/przeszłość)
Mam za sobą tylko pierwszą część ale dwie kolejne czekają na półce! :D Mam nadzieję, że spodobają mi się tak bardzo, jak pierwsza część :)
OdpowiedzUsuńW takim razie możesz nie wierzyć, ale jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z tą trylogią (nad czym bardzo ubolewam). Oczywiście mam ją w planach, jednak jakoś mi nie po drodze. A tak poza tym, to dawno Cię tu nie było. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jej książkę "7 razy dziś" :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad zapoznaniem się z trylogią.
Ja również słyszałam bardzo dużo pochlebnych recenzji na temat tej trylogii, że w końcu postanowiłam ulec i ją nabyć. Jeszcze jej wprawdzie nie czytałam, gdyż jak zwykle nie znalazłam na to czasu, ale cieszę się, że ogółem cała seria wypadła całkiem pozytywnie w twoich oczach. Mam nadzieję, że w moim przypadku będzie podobnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszą część, ale raczej nie sięgnę po kolejne. Jak dla mnie są to typowe młodzieżówki, a ja wolę już dojrzalsze książki.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Też naczytałam się wielu pozytywnych opinii na temat tej trylogii, więc kusi mnie, żeby ją poznać... I pewnie w końcu to zrobię:)
OdpowiedzUsuńOd dawna chcę przeczytać książkę (czy też serię, jeśli pierwsza część okaże się ciekawa), ale niestety, w bibliotece jest niedostępna.
OdpowiedzUsuńOd dawna mam w planach tą serię ale ciągle coś staje na przeszkodzie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam trylogię Lauren Oliver :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą serię, jedna z moich ulubionych!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie, się nie zgadzam.
OdpowiedzUsuńSą to jedne z moich ukochanych książek, więc logiczne, że będę ich bronić o każdej porze dnia i nocy. Co do zakończenia "Requiem" to ja, jestem w pełni usatysfakcjonowana, uważam, że Lauren Oliver nie mogła zakończyć trylogii lepiej, a czy Lena będzie z Aleksem czy z Julianem, jest według mnie - oczywiste, trzeba po prostu to przemyśleć i uważnie się wczytać, a co za tym idzie - wyciągnąć wnioski. :)
Napisz mi z kim będzie Lena :D
UsuńJa nie rozumiem zakończenia :/
Jestem w trakcie trylogii - przeczytałam 1/3 i na razie jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar kupić ;) Recenzja bardzo fajna , ciekawa jestem czy książka mi się spodoba .. :)
OdpowiedzUsuń