czwartek, 8 sierpnia 2013

019. "Gejsza z Osaki" Józefa Gawłowicza

 
„Gejsza z Osaki” to najchudsza i najmniejsza książeczka z jaką miałam styczność w ostatnim czasie. Niecałe 100 formatu, który mieści się na dłoni. Wydawało mi się, że nie da się zmieścić cudownej historii na tych niewielu stronach, ale na szczęście byłam w błędzie. Józef Gawłowicz przedstawił nam piękną i wzruszającą historię o nietypowej miłości. Autor poza pisaniem jest również podróżnikiem, ba, kapitanem żeglugi. Zaciekawiła mnie ta dość nietypowa ścieżka kariery i zapałem zaczęłam czytać.

Poznajmy Pawła, obrotnego kapitana, który dzięki wirtuozerii słownej i butelce wódki potrafi załatwić wszystko. Nawet lepszą kukurydzę. Dzięki niej zadowoleni Japończycy spełniają jego zachciankę: przyprowadzają mu gejszę. Co z tego wyniknie? Przekonacie się sami.

Autor i tak już krótką książeczkę podzielił dodatkowo na rozdzialiki, a każdy z nich otwierał obrazek przedmiotu japońskiej kultury z myślą przewodnią tej części lektury. Spodobał mi się ten zabieg, gdyż dzięki niemu można było dowiedzieć się jak wygląda np. miecz japoński, o którym była mowa w tekście. Autor nie stronił też od rozdziałów z dygresjami (ba, nawet sam je tak nazywał), więc zobaczyłam nawet rycinę meksykańskiego sombrero.

Historia napisana jest łatwym językiem, chociaż czasem pojawiały się japońskie nazwy, jednak było to głównie urozmaiceniem. W paru miejscach, gdy ktoś zwracał się po angielsku, po przecinku od razu stawało tłumaczenie. Nie jestem zwolenniczką takiej formy (po co powtarzać dwa razy to samo), wolałabym tradycyjny przypis. Mimo kilku takich dubli książkę czytało się bardzo przyjemnie i szybko. Niewątpliwie miała tu też znaczenie jej objętość, bo aż wstyd jest nie przeczytać tak krótkiego dzieła „na raz”.

Jeden minus, który znalazłam to maniera autora do opisywania zbyt szczegółowo geografii Japonii i budowy statku. W momentach kiedy mówił o maszyneriach, samoistnie się wyłączałam. Jednak nie dziwię się panu Józefowi – gdybym miała na ten temat wiedzę i doświadczenie też chętnie bym się nim chwaliła.

Lekturę polecam wszystkim, bo jest to historia, którą warto znać. Na pewno się nie zawiedziecie.
Ocena: 4,5/6

Przy okazji książka idealnie wpasowała się do tegorocznego lipcowego wyzwania Trójki e-pik: książka, której akcja dzieje się w Chinach lub Japonii.

Za egzemplarz książki dziękuję Antykwariatowi Stara Dobra Książka:

 

14 komentarzy:

  1. Jakoś nie jestem przekonana co do tej książki, ale skoro polecasz, to być może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo że krótka, spasuję. Odstraszyłaś mnie tymi opisami o budowie statku. Poza tym jakoś nie bardzo wpasowuje się w moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Japonię- jej kulturę, ludzi i osiągnięcia i historię. O tej książce nie słyszałam, ale mam zamiar ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze marzy mi się by znaleźć czas na "Wyznania gejszy", lubię Japonię, myślę że ta książka również by mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi bardzo ciekawie, aczkolwiek na razie mam co czytać, więc zostawię sobie tę pozycje na późniejszy termin.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety książki, których akcja toczy się w Azji nie są dla mnie. Ta kultura i te rejony są dla mnie zbyt obce, żeby mogła sobie z nimi poradzić moja wyobraźnia.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak napisałaś, na pewno nikomu nie zaszkodzi taka króciutka historia, skoro warta jest poznania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię czytać o Japonii, więc będę miała tę książkę na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy mi ta powieść spodobałaby się tak samo jak Tobie, ale jeśli gdzieś na nią trafię to postaram się przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro o Japonii mowa, to chętnie bym po nią sięgnęła. Poza tym jej niewielka objętość też do tego przekonuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. O, tej książki jeszcze nie czytałam, chociaż sporo dzieł o gejszach mam już za sobą. Chętnie sięgne, bo interesuje mnie wszystko co związane z kulturą Japonii.

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę sie zapoznać z tą pozycją :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię dygresje, dzięki nim mam wrażenie, że nie czytam, a słucham jakiegoś bajarza. ;)
    "po przecinku od razu stawało tłumaczenie" - fakt, dziwne. Też bym wolała przypisy, wtedy wygodniej się czyta.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy