Ostatnimi czasy wszystkie czytelniczki zachwycają się
słynnym „delirium” Lauren Oliver. Lubię czytać doceniane lektury i potem
wyrażać swoją opinię (która czasem nie pokrywa się z uwielbieniem ogółu), ale
teraz postanowiłam poznać panią Olivier od innej strony, przekornie. Na
pierwszy ogień wzięłam jej debiut, „7 razy dziś”, o wiele mniej znany niż jego
starszy braciszek. Czy nie zmarnowałam swojego, niepowtarzalnego „dziś”?
Przekonajmy się.
Sam stoi najwyżej na drabinie szkolnego społeczeństwa. Razem
ze swoimi przyjaciółkami ustalają zasady licealnego społeczeństwa, często
poniżające czy obraźliwe dla młodszych uczniów. Popularność zdaje się nie
przysparzać jej żadnych problemów i prowadzi swoje szalone, nastoletnie życie
na pełnych obrotach. Wszystko jednak do czasu feralnego wypadku, kiedy Samantha
ginie. Jednak co dla jednych jest końcem dla innych jest początkiem. Z
niewiadomego powodu dziewczyna w kółko przeżywa ten jeden dzień ze swojego
życia. Czy dobrze wykorzysta ten niespodziewany dar od losu?
Mimo, że od początku wiemy, jak skończy główna bohaterka i
jej koniec poznajemy już w pierwszym zdaniu to i tak od razu wsiąkamy w wir
wydarzeń. Śledzimy siedem dni, a właściwie jeden siedem razy patrząc na błędy i
usilne próby poprawy Samanthy. Spodziewałam się lekkiego znudzenia, czytając w
kółko o tych samych wydarzeniach, jednak pozytywnie się zaskoczyłam. Każdego
dnia dziewczyna budzi się z innym nastawieniem, jak przeżyć ten czas, powtarza
się tylko główne założenie dnia (szczęśliwie czy nie, ostatni dzień Sam to
Walentynki). Książka skłoniła mnie do refleksji, zastanawiałam się, co ja bym
zrobiła, gdybym wiedziała, że czeka mnie ostatni dzień w życiu. Samantha
potrzebowała czasu, by zrozumieć co naprawdę ważne, dopiero siódmego dnia udało
się to jej w pełni. Ciekawa jestem czy mnie zajęłoby to dłużej.
Mimo intrygującej tematyki, książka jest skierowana do dość
zawężonej grupy odbiorców, mianowicie nastolatek. A winnym w tej sprawie są:
język i głupiutkie bohaterki. Autorka używa prostego stylu, nie stroni od
wulgaryzmów i opisów, które spokojnie można by pominąć. Książkę czyta się
dzięki temu szybciej, ale w pewnych momentach wolałabym poważniejszego języka.
Przyjaciółki głównej bohaterki (jak i z resztą również Sam) są puste jak portfel
przed wypłatą, a ich oddzywki są godne pożałowania („Cześć suko!” to nie jest
moim zdaniem najlepszy sposób na przywitanie dobrej znajomej). Prawdopodobnie
miało to dobitnie pokazać zmianę systemu wartości Samanthy, ale w dość
irytujący sposób.
Książka wciągnęła mnie jednak i z przyjemnością będę ją
wspominać, także polecam każdemu, kto w prostym, nieskomplikowanym języku chce
poczytać o niecodziennej i niewątpliwie refleksyjnej tematyce.
Jeśli lubisz powieści dla młodzieży, to bardzo fajna jest "O krok za daleko". Niby powieść skierowana do młodzieży, ale są tam wątki, których powstydziłby się sam Christian Grey :)))
OdpowiedzUsuńUważam książkę za bardzo przyjemne czytało, aczkolwiek w porównaniu do trylogii „Delirium”, którą kocham całym sercem wypada dość słabo. Również strasznie irytowała mnie Sam i jej przyjaciółki, nie znoszę takich osób. Moim zdaniem „Delirium” i „7 razy dziś” dzieli diametralna przepaść, polecam, może bardziej Ci się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kinga.
Nie czytałam, nawet pierwszy raz słyszę o autorce - ale po tak zachęcającej recenzji z pewnością kiedyś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie :)
Cieszę się, że tak pozytywie odebrałaś tę książkę, gdyż jakiś czas temu sama wygrałam ją w konkursie i niebawem zacznę ją czytać.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej książce ale kiedy przeczytałam twoją recenzję postanowiłam że muszą ją przeczytać , jeszcze nie wiem kiedy to zrobię ale zrobię i to na pewno :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://zjednoczona.blogspot.com/
Czytałam "Delirium" tej autorki i naprawdę mnie urzekło! Ta książka natomiast już wiele razy chodziła mi po głowie, będę musiała ją w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuń"7 razy dziś" wspominam bardzo miło;) Oprócz irytujących bohaterek całość wypada bardzo dobrze. Możliwe, że kiedyś do niej wrócę;3
OdpowiedzUsuńTematyka tej książki bardzo mnie intryguje, zatem od dawna poluję na "7 razy dziś". Poza tym cała twórczość Lauren Olivier mnie kusi...
OdpowiedzUsuńZarówno tą książkę, jak i "Delirium" mam w planach i mam nadzieję, że też się nie rozczaruję. ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie znam jeszcze twórczości tej autorki, ale chętnie to zmienię. Ta książka też może być ciekawa.
OdpowiedzUsuńNie znam żadnej powieści autorki. Ale ile naczytałam się pochlebnych recenzji o 'derilium' tego nikt nie jest w stanie zliczyć ! O '7 razy dziś' również słyszałam. I koncepcja wydaje mi się ciekawa, sama czytałam jakiś czas temu podobną książkę francuskiego autora- Musso.
OdpowiedzUsuńAaa ;) Widzę ze czytasz "przypadki...". Ja sama mam na ksiązkę ochotę, więc czekam z niecierpliwością na Twoją recenzję :)
UsuńKurcze, stoi na półce, a ja ciagle biore się za inne książki. Ale kiedyś do niej dojdę, to porównamy nasze recenzje :)
OdpowiedzUsuńTemat niezbyt wyszukany (ot, choćby warto przypomnieć film "Efekt motyla"), ale książka wydaje mi się być taka, jaka właśnie piszesz, że jest. Lekka, a zarazem pouczająca czy też choćby dająca do myślenia.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej książki i może być dobra odskocznią.
OdpowiedzUsuńAkurat oglądałam dziś (po raz setny) Buffy - ten odcinek, w którym pogromczyni musi sprzedać pewien przedmiot wymagającej klientce i czas nie płynie dalej, a bohaterka nieustannie odgrywa na różne sposoby scenę sprzedaży. Zabawny moment (zresztą cały serial jest zabawny; jeśli go nie znasz, polecam). ;) I jakoś mi się to skojarzyło z tym powtarzaniem jednego dnia. Takie pętle czasowe (czy jak to się nazywa) to, zdaje się, wdzięczny motyw.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Takie przeżywanie tego samego dnia kojarzy mi się z filmem "Dzień świstaka". Jeśli nie widziałaś, to gorąco polecam.
OdpowiedzUsuń"Delirium" przeczytałam i nawet, nawet mi się podobało :) Taka głupiutka lektura na luźny wieczór. Widzę, że "7 razy dziś" to coś zbliżonego. Tak czy inaczej chętnie przeczytam, gdy będę miała dosyć poważnych lektur. Pomysł nawet fajny... Ciągle i ciągle ten sam dzień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ^^
biblioteczka-zienki.blogspot.com