sobota, 1 czerwca 2013

001. "Obcy ptak” Bente Pedersen, pierwszy tom sagi „Raija ze śnieżnej krainy”


Dodaj napis

Po tą malutką książeczkę sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Na półce w bibliotece dumnie prezentował się cały cykl i, ku mojemu zdziwieniu, część pierwsza była dostępna. Zachęcona tekstem z okładki: „Fascynująca kolekcja książek w klimacie Sagi o Ludziach Lodu” zabrałam ją do domu, sądząc, że czeka mnie wspaniała przygoda. Nic bardziej mylnego.

Na początek kilka słów o autorce. Bente Pedersen ukończyła studia pedagogiczne. Zadebiutowała jako piętnastolatka nowelką w czasopiśmie "Romantyka". Napisała wiele opowiadań, jest też autorką dwu popularnych serii powieściowych "Sara" i "Rosa" oraz recenzowanej „Raiji”.

Jako wielka fanka norweskich książek i teraz spodziewałam się czegoś ciekawego, niestety moje oczekiwania były zbyt wygórowane. Tytułową Raiję poznajemy jako głodną ośmiolatkę, która, jak na dziecko przystało, marudzi. Jej ojciec podejmuje trudną decyzję (kto tam wie, czym umotywowaną) i wysyła dziewczynkę w świat do rodziny zastępczej. Nasza bohaterka tuła się po Skandynawii, a otoczenie zmienia jak rękawiczki. Mamy ładny przekrój społeczeństwa norweskiego, kilkakrotne próby gwałtu i ślub piętnastolatki. Akcja książki rozgrywa się na początku XVIII wieku, co wyjaśnia różnice w funkcjonowaniu społeczeństwa. Wtedy wszystko przecież działo się szybciej.

Podobno kluczem do polubienia książki jest sympatia do któregoś z bohaterów. Jednakże żaden ze Skandynawów nie przypadł mi do gustu. Wszyscy ludzie są płascy jak talerz obiadowy, a wygłaszane przez nich kwestie pompatyczne i niepasujące do miejsca ani czasu. Autorka ma też manię powtarzania pełnego nazwiska bohaterki, chociaż zaledwie stronę wcześniej już je słyszeliśmy. Mam wrażenie, że brakuje tylko fanfar głoszących, że oto, Raija Atalo wchodzi na scenę. Czego ma to dodać? Zbędnej pompatyczności? Niestety taką manierę zauważam coraz częściej. Fabuła również nie powala na kolana. Akcje są przewidywalne, gdy komuś grozi niebezpieczeństwo zawsze pojawia się bohater w ostatniej chwili.

Ktoś mógłby spytać czy nie za wiele oczekuję od romansu. Ja jedynie wymagam czegoś, co wciągnęłoby mnie w świat przestawiony, którego w tej książce zabrakło. Bluźnierstwem wydaje mi się porównanie do Sagi o Ludziach Lodu, gdyż, poza miejscem akcji, tych sag nic nie łączy. Zmyliło mnie to bardzo i spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Jednak warto było przeczytać tą książkę z dwóch powodów. Pierwszy, ku przestrodze, a drugi by zanurzyć się w cudownych i zaśnieżonych krajobrazach Skandynawii, które niezależnie od fabuły, zawsze warto podziwiać.

Ocena: 3,5/6

2 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja, jak już wiesz, podoba mi się Twój styl. ;) A po książkę nie sięgnę, bo widzę, że nie warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Sagę o Ludziach Lodu" oczywiście czytałam i byłam nią zachwycona. Tej pozycji nie czytałam i raczej nie zamierzam (szczególnie po przeczytaniu Twojej recenzji).
    Przyznam Ci też rację, że reklama z okładki bardzo często kłamie, porównania są zwykle idiotyczne i wolałabym, żeby autor po prostu ciekawie pisał, a nie był kolejną Sandemo, Larssonem, Kingiem...
    Lepiej być oryginałem niż nawet najlepszą podróbką:)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy