Przyznam się szczerze, że bałam się tej książki. Próbowałam
jako podlotek i nie było dla mnie większej tortury niż zmaganie się z lekturami
Musierowicz. Zachęcona jednak akcją Biblionetkową („Czas na Jeżycjadę”)
postawiłam wszystko na jedną kartę i po raz kolejny zmierzyłam się z rodzinną
sagą.
Autorki chyba przedstawiać nikomu nie trzeba. Szanowana
poznanianka, najbardziej znana właśnie z cyklu „Jeżycjada”. Dumna nie tylko z
treści książek, ale też z ilustracji, które sama przygotowuje. Mam takie niejasne
wrażenie, że doczekała się wielu naśladowczyń, gdyż rodzinny klimat a’la
Żakowie odnotowałam już w niejednej książce.
Na początku poznajemy Cesię, która, jak większość nastolatek
w okresie dojrzewania, użala się nad sobą. Jej problemy z perspektywy czasu
wydają się śmieszne („mam grube łydki” czy „nie układają mi się włosy”), ale
wystarczy sobie przypomnieć swoje szesnaste urodziny, a dramaty stają się
bardziej realne. Cięlęcina (swoją drogą, zabiłabym rodzinę za takie przezwisko)
jest dość naiwna, co irytowało mnie przez całą książkę. Cicha szara myszka,
która nie wadzi nikomu, chętnie posprząta i zrobi obiad dla całej rodziny. Do
tego zaprzyjaźnia się z najgorszym leniem w szkole i usiłuje mu pomóc. Jednak
pomimo wad Celestyny, czytelnik kibicuje dziewczynie w jej życiu miłosnym,
rodzinnym i szkolnym, a także cieszy się z jej sukcesów.
Największą zaletą książki jest jej język. Swojskie żarty
rzucane przez sympatyczną rodzinę Żaków prowokowały mnie do głośnego śmiechu, a
brak wyrafinowanych słów przyspieszał czytanie. Co ciekawe, to właśnie język
wiele lat temu zniechęcił mnie do ukończenia lektury. Cóż, widać do niektórych
autorów trzeba po prostu dojrzeć, nawet jeśli piszą oni literaturę dla
młodzieży.
Nie wolno również zapomnieć o jednej z barwniejszych postaci
– Bobciu. Niegrzeczny sześciolatek nieraz kompromituje swoją rodzinę lub też
naraża ich na stratę mienia czy palpitacje serca. Pomimo tego chłopczyk
awansował do miana najlepszego bohatera, a jego umiejętności obserwatorskie
zaprezentowane na ostatniej stronie tylko mu w tym pomogły.
Ciężko mi polecić tą książkę młodszej młodzieży, gdyż wtedy
nie udało mi się przez nią przebrnąć. Rekomenduję ją zatem starszej, która z
pewnej perspektywy spojrzy na niektóre wydarzenia. Jeżeli chcesz urozmaicić
sobie po południe, przeczytaj, bo naprawdę warto.
Ocena 4/6
No i widzisz, zachęciłaś mnie do Musierowicz. ;) Prezentuje się nieźle. Już nie tak strasznie mi ta Jeżycjada wygląda.
OdpowiedzUsuńZa młodu ;) uwielbiałam książki Musierowicz. :)
OdpowiedzUsuńJa tam uwielbiam tą książkę śmiałam się do rozpuku gdy ją czytałam :D
OdpowiedzUsuńMam sentyment do książek Pani Musierowicz i niezmiernie cieszy mnie fakt, że Jeżycjada wciąż jest żywa :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Jeżycjadę, polecam pozostałe części :)
OdpowiedzUsuń