wtorek, 9 lipca 2013

011. "Dopóki mamy twarze" Clive Staples Lewisa



 
Jedna z ostatnich wędrujących książek, która przewinęła się przez mój dom o wiele lepiej trafiła w moje gusta niż jej poprzedniczki. Historia jest prosta, jednak jednocześnie trudna do odgadnięcia. Wielu doszukuje się w historii drugiego dna, ja jednak pozwoliłam sobie na swobodną interpretację bez męczących domysłów. Przed wami „Dopóki mamy twarze” C.S. Lewisa.

Autora nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, pomysłodawca słynnych „Opowieści z Narnii” wyprodukował pierwszą powieść przeznaczoną dla trochę starszych czytelników. Nie zrezygnował jednak z bajkowego klimatu i recenzowana książka jest utrzymana w tonacji baśniowej.
Powieść zaczyna się... od końca (podobno taki zabieg ma swoją mądrą nazwę), poznajemy narratorkę Orual, brzydką córkę króla,  i wraz z nią brniemy w zaczarowany, barbarzyński świat. Dzięki temu możemy prześledzić cały jej życiorys, a także powoli poznawać związki przyczynowo-skutkowe, które doprowadziły do takiego, a nie innego zakończenia (początku?) Ta konstrukcja ma niestety również wady. Karty odkryte na początku skutecznie zabijają zaskoczenie, a zbyt duża wiedza podczas lektury skutkuje brakiem odczuwanej więzi z bohaterami, gdyż już wiemy jak skończą.
Fabuła jest interpretacją znanego mitu o Erosie i Psyche w bardzo swobodnej odsłonie (czytaj: gdybym nie przeczytała tych mądrych słów w posłowiu nie zauważyłabym tego). Nie jest to jednak jedyny wątek, a jedynie część historii, reszta jest również  bogata w detale, więc nie mamy przesytu danym mitem. 

Podobało mi się złamanie stereotypu – główna bohaterka nie jest ideałem, pięknością nad pięknościami. Perfekcyjne postacie są mdłe i irytujące, co mogliśmy zaobserwować u jej siostry Psyche. Tej dziewczyny znieść nie mogłam. Piękna, mądra, odważna i zdolna do poświęceń. Taka kumulacja pozytywnych cech znacznie podważa jej realność, a także daje nam niestrawną mieszankę.

Jak i w „Opowieściach z Narnii”, tak i tu ambitni doszukują się różnych dziwnych nawiązań i aluzji. Ja, zupełnie ślepa na tego typu rzeczy, czytałam to po prostu jako miłą bajeczkę, jednak bardziej spostrzegawczy czytelnicy z pewnością znajdą dla siebie mały raj dwuznaczności.

Polecam książkę wszystkim, niezależnie od tego do jakiej grupy się zaliczają. Po prostu warto poznać Lewisa od tej niedziecięcej strony.

Ocena: 4/6

10 komentarzy:

  1. Bardzo lubię "Opowieści z Narnii". Cały cykl przeczytałam z kilka razy. Po tą powieść Lewisa również chętnie sięgnę, aby przekonać się jak autor sprawdził się w innym gatunku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dłuższego czasu planuje już poznać twórczość Lewisa, ale zawsze coś stoi na przeszkodzie. Muszę jednak wreszcie nadrobić zaległości w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie czemu nie, jednak na razie wolałabym odpocząć od takich baśniowych klimatów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też zapisałam się do tej książki, po kimśtam powinna do mnie dotrzeć. Podoba mi się Twoja recenzja, więc myślę, że nie będę żałować, iż się zgłosiłam. Szkoda, że tak od początku wszystko wiadomo, ale kurczę.. xD Może być niezła zabawa. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie Lewis jest połową mojego czytelniczego świata, mistrzem, autorytetem, świetnym pisarzem i człowiekiem, która cały czas mnie inspiruje, pokazuje ścieżki. Kimś naprawdę niesamowitym w moim życiu. Zaczęło się od "Opowieści z Narnii" (ale czemu piszesz o dziwnych nawiązaniach i aluzjach? Przecież tam jest alegoria, jak się patrzy!), później przeczytałam wiele jego książek dla dorosłych. "Dopóki mamy twarze" zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nie tylko świetnie się je czyta, dla mnie ta książka miała głębię. Przez długi czas nie mogłam zabrać się za nic innego, bo ciągle myślałam o niej.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. „Opowieści z Narnii” kiedyś czytałam i pamiętam, że mi się podobały, planuję do nich wrócić w niedalekiej przyszłości, a później chętnie zapoznam się też z książką "Dopóki mamy twarze" :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie przeczytam tę książkę:) W sumie już kiedyś miałam ją w planach, ale jakoś wyleciała mi z głowy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie udało mi się jeszcze przeczytać do końca "Opowieści z Narnii", dopiero pierwsza część za mną, ale chętnie poznam nieco inne oblicze autora i jestem bardzo ciekawa, czy uda mi się w tej lekturze doszukać tych dwuznaczności.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię dwuznaczność w lekturach i zawsze staram się ją dopatrzeć. Być może przeczytam, tym bardziej, że mam zamiar zapoznać się z twórczością tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałem i to jedna z moich ulubionych książek (nie tylko jeśli mówię o Lewisie, ale w ogóle o swojej liście bibliofilskiej). Lepsza tylko Narnia :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy